Wolna w niewoli – świadectwo wiary silniejszej niż obozowa rzeczywistość
Wolna w niewoli to głęboko poruszający zapis dramatycznych wydarzeń II wojny światowej, a jednocześnie świadectwo niezłomnej wiary Corrie ten Boom. To opowieść o kobiecie, która w samym środku niewyobrażalnego cierpienia odkrywała w Bogu nadzieję i siłę potrzebną do przetrwania.
Podczas miesięcy spędzonych w nazistowskich obozach koncentracyjnych Corrie była świadkiem chorób, głodu, brutalnych przesłuchań i masowej śmierci. Wraz z innymi więźniami upychano ją w przepełnionych, brudnych wagonach, skąd wyruszały transporty ku kolejnym etapom obozowego koszmaru. Trafiła do grona tych, którzy – jak mówiono – mieli „szczęście”, bo zamiast natychmiastowej śmierci czekała ich niewolnicza praca. Jej dni wypełniały wyczerpujące obowiązki, a noce – sen na wąskich, pełnych insektów pryczach.
Otoczona przez kradzieże, przemoc i rozpacz, Corrie jednocześnie widziała akty dobroci, odwagę i miłość, która potrafiła przebić się nawet przez mrok obozowego życia. To właśnie tam, w miejscu pozbawionym człowieczeństwa, odkrywała, jak potężna potrafi być wiara i jak niezwykłym cudem jest Boża obecność pośród cierpienia.
Fragment książki:
Nienawiść „Czy wszyscy Holendrzy są tacy silni i spokojni, a jednocześnie pełni nienawiści?” – zapytała mnie pewna Rosjanka. Zaskoczyło mnie to. Czy rzeczywiście wśród nas panowała taka nienawiść? Oczywiście, zdawałam sobie sprawę, że jedną z najgorszych krzywd, jakie Niemcy nam wyrządzili było nauczenie ludzi nienawiści. Zbadałam własne serce, lecz nie, nie był to jeden z moich problemów. Pan okazał mi tyle czułej opieki i miłości, że nienawiść nie stanowiła dla mnie pokusy. Jego miłość przepełniała moje serce, a tam, gdzie włada miłość nie ma miejsca na nienawiść. Być może postrzegałam wady Niemców i potworności obecnych reżimów bardziej wyraźnie, a może silniej od wielu innych je odczuwałam. Codziennie boleśnie doświadczałam ich efektu na własnej skórze. Z drugiej strony, jak nigdy wcześniej poznawałam Jezusa jako czułego i kochającego przyjaciela, który nie porzuca ani nie odrzuca nas, kiedy ulegamy złu, a zamiast tego pomaga nam zapanować nad grzechem. Obecnie wokół mojego życia panowały bezwzględność, barbarzyńskie okrucieństwo, beznadzieja, melancholia i mrok. Lecz w tle tego wszystkiego widziałam mego Zbawcę z wyciągniętymi ramionami, którego twarz rozświetlała miłość. Dlatego właśnie nie potrafiłam nienawidzić.

Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.